W świecie pełnym poradników o wychowaniu, presji osiągnięć i oczekiwań wobec dzieci, łatwo zapomnieć, że jednym z najcenniejszych doświadczeń rozwojowych dziecka są… porażki. Dzieci nie potrzebują życia pozbawionego trudności. Potrzebują życia, które jest autentyczne, z całą jego nieprzewidywalnością, wyzwaniami i emocjami.
Wielu rodziców – kierując się troską – pragnie ochronić swoje dziecko przed rozczarowaniem, frustracją czy smutkiem. To zrozumiałe. Ale każde „nie udało się”, przeżyte w atmosferze bezpieczeństwa i akceptacji, buduje w dziecku odporność, poczucie własnej wartości i wiarę w to,
że może próbować jeszcze raz.
Dziecko, które doświadczy niepowodzenia i otrzyma wsparcie, zrozumienie i przestrzeń na przeżycie emocji, buduje wewnętrzną odporność psychiczną. Uczy się, że:
nie wszystko w życiu wychodzi za pierwszym razem,
emocje, nawet te trudne, są naturalne i można je przetrwać,
warto próbować jeszcze raz, nawet jeśli się nie udało,
nie trzeba być idealnym, by zasługiwać na miłość i akceptację.
To bezcenne kompetencje. A dzieci, które nie mają okazji ich nabyć, często później – jako nastolatki czy dorośli – nie radzą sobie z presją, lękiem przed błędem, porównywaniem się. Bo nigdy wcześniej nie miały okazji nauczyć się, że porażka to nie koniec świata.
Dzieci szybko wyczuwają, że „porażka to coś złego”. Jeśli dorośli zbyt szybko interweniują, wyręczają, poprawiają, dopowiadają… to choć w dobrej wierze, zabierają dziecku okazję do rozwoju odporności i wiary w siebie. Wysyłają też ukryty komunikat:
„Nie poradzisz sobie. Muszę zrobić to za Ciebie.”
Dziecko nie uczy się wtedy samodzielności, tylko ostrożności. Nie rozwija odwagi, tylko perfekcjonizm. A przecież życie nie składa się z nieustannych sukcesów. Prawdziwa siła rodzi się tam, gdzie można upaść i spróbować jeszcze raz.
Dla dorosłego przewrócenie się na hulajnodze może być drobiazgiem, ale dla czterolatka – to porażka świata. Pozwól dziecku przeżyć emocję. Powiedz: „To było trudne. Widziałam, że się bardzo starałeś.”
Zanim powiesz, jak coś naprawić, po prostu bądź. Dziecko potrzebuje najpierw bezpiecznej obecności, a dopiero potem rozwiązań.
„Co chciałbyś zrobić teraz?”
„Co pomogło ci ostatnim razem, gdy było trudno?”
To rozwija refleksję i sprawczość, a nie zależność od dorosłych.
Opowiedz dziecku, że Ty też kiedyś coś zrobiłeś źle, że nie wszystko ci wychodziło. To normalizuje błędy i pokazuje, że są one częścią życia.
Nie chodzi o to, żeby mówić: „Jesteś najlepszy!”, gdy coś nie wyszło.
Wystarczy: „Widzę, ile w to włożyłeś pracy”, „Było ci trudno, ale nie zrezygnowałeś”.
To buduje wewnętrzne poczucie wartości, niezależne od efektów.
Dziecko, które doświadczyło trudności i dostało przy tym wsparcie, staje się silniejsze, bardziej wytrwałe, odważniejsze. Wchodzi w świat z przekonaniem: „Mogę popełniać błędy i nadal jestem OK. Nie muszę być idealny, by być kochanym.”
To jest właśnie ta cicha, codzienna praca, którą jako nianie wykonujemy wspólnie z rodzicami. Tworzymy przestrzeń, w której dziecko może próbować, mylić się, wyciągać wnioski, zaczynać od nowa. Bez presji. Bez wstydu. Z miłością i uważnością.
Porażki nie są porażką wychowania – są jego naturalną częścią. To dzięki nim dziecko ma szansę rozwijać wytrwałość, uczyć się pokory, ale też budować prawdziwą pewność siebie – opartą nie na sukcesach, ale na przekonaniu, że „poradzę sobie, nawet gdy nie pójdzie po mojej myśli”.
Jako dorośli – rodzice, opiekunowie, nianie – mamy do odegrania niezwykle ważną rolę. Nie polega ona na usuwaniu przeszkód z drogi dziecka, ale na towarzyszeniu mu z empatią, gdy się z nimi mierzy. Kiedy jesteśmy blisko, uważni i pełni akceptacji, nawet trudne doświadczenia stają się dla dziecka budulcem odporności emocjonalnej i poczucia własnej wartości.
Dając dziecku prawo do popełniania błędów i jednocześnie zapewniając mu bezpieczne emocjonalnie środowisko, uczymy je najważniejszej lekcji: że nie trzeba być idealnym, by być kochanym.
I to właśnie ta pewność – że jestem ważny, nawet jeśli się mylę – staje się siłą, która zostaje z dzieckiem na całe życie.